Opublikowano Dodaj komentarz

Erzulie Freda love message fresh off the easel. I love Erzulie Freda!

Erzulie Freda painting Ezili Freda I love Ezili

Erzulie Freda is coming off my easel! This is my second favorite goddess from the voodoo pantheon. Ezili is the sister of Erzulie Dantor, the voodoo Petro lwa. I love her Ezili and love their colors too: pink, rosa, green and blue. I also tried to paint her veve in the background of the painting. I hope it is ok.

See also my Erzulie Dantor oil painting.

There have been so many changes this year in my life and I was sooo busy making other things than painting. But I am back in the studio and happy to be back painting. Erzulie Freda portrait is my painting fresh off the easel:

Erzulie Freda painting Ezili Freda I love Ezili
Erzulie Freda oil painting by Magdalena Walulik

I hope you will like my divine Freda. I really like her!

And here two goddesses together:

erzulie freda and erzulie dantor painting

The painting is still wet but I sell canvas prints on Etsy: Ezili Freda.

Opublikowano Jeden komentarz

Erzulie Dantor, a voodoo goddess inspired painting from Poland – Black Madonna

Erzulie Dantor painting. Portrait by Magdalena Walulik

Erzulie Dantor is a lady of African origin, an African Black Madonna and I am a painter living far from Africa, middle in Europa in Poland, so how can I paint a voodoo goddess portrait? Buuut…

I did it!

Here is my newest oil painting I made recently in March 2016 and I’m curious how you like it! I found out, that the most popular female Petro Lwa in Haitian voodoo religion (also in New Orleans) is served with the image of our Polish Black Madonna of Czestochowa, the famous scared Holy Virgin painting from the Jasna Gora Sanctuary.

Erzulie has also two cuts in her face. And I asked myself why?

I found out it is because of her sister Erzulie Freda Dahomey. The backstory to the painting in Voodoo lore is of a mother fiercely protective of the daughter (not son) she carries. She loves knives and received the facial scars fighting with her sister Erzulie Freda. The scars are a sign of the strength of Erzulie Dantor: She is wounded but keeps going.

So inspired I painted my own vision of the Mama Mambo Erzulie Dantor. This is an oil painting on hdf board. Sized 30 x 40 cm.

Erzulie Dantor portrait by Magdalena Walulik
Erzulie Dantor oil portrait by Magdalena Walulik

 

You can see Erzulie Dantor holding a little African or Haitian girl and a sword with a red handle and a silver skull.

Erzulie Dantor images-oil painting by Magdalena Walulik

She is wearing three silver rings on the finger.

Erzulie Dantor images-oil painting by Magdalena Walulik

Erzulie Dantor is wearing a silver chain with her personal Erzulie veve, which ist a heart with a dagger through it. A veve is a tribal symbol, a ritual drawing used by the Voodoo practicioners during their ceremonies, a sacred symbol used to invoke and represent a particular lwa.

Erzulie Dantor images-oil painting by Magdalena Walulik

The Erzulie Dantor veve is also around her head in the yellow field.

Here is the „original” veve of Erzulie on the ground in front of her altar:

erzulie dantor veve voodoo art Haiti New Orlean

erzulie dantor veve haitian voodoo

Symbols drawn on the ground in preparation for the Vodou ceremony:

erzulie dantor veve voodoo art Haiti New Orlean

Erzulie Dantor stands for love, women, beauty and passion. She is said to be a triple Goddess and has three names, Erzulie Freda who is likened to the Virgin Mary, Erzulie Dantor who is the loa of passion and jealousy and La Siren who is a sea Goddess representing the mother.

Dantor is also served with images of Mater Salvatoris, sometimes also known as Santa Barbara Africana. She is also associated with other Madonnas who hold a child such as Our Lady of Mount Carmel. Other images include Our Lady of Lourdes and Our Lady of Perpetual Help.

Purchase a print in my shop on Etsy: Erzulie Dantor canvas print

Opublikowano Dodaj komentarz

Obraz olejny Kobieta w kapeluszu z serii Amedeo Modigliani

Obraz olejny postać kobiety a la Modigliani kobieta w kapeluszu

Tym razem obraz olejny kobieta w kapeluszu z serii obrazów olejnych inspirowanych obrazami Amedeo Modigliani, którą nazwałam roboczo „Ciotką Matyldą”, a to dlatego, że przypomina mi moją prawdziwą ciocię, która była u nas ze świąteczną wizytą w pierwszych dniach stycznia. Na pewno Amedeo Modigliani byłby z niej jako modela zadowolony.

Ciocia nie miała kapelusza, ale generalnie była podobna, no, trochę ją na obrazie podrasowałam…

Z tymi roboczymi tytułami do obrazów to jest tak, że one są robocze, bo czasem na początku nie wiem jak obraz nazwać, a potem już tak zostaje na amen (prowizorka zawsze przetrwa).

Dziś obraz olejny Ciocia Matylda a la Amedeo Modigliani wygląda tak:

obraz olejny a la Amedeo Modigliani kobieta w kapeluszu
Tego czegoś wokół nosa ona już nie ma, zdjęcie nieostateczne

I tu muszę się przyznać bez bicia, że obraz mi dał nieźle popalić. Najpierw go szybko namalowałam, ale potem przestał mi się podobać i dwa razy go przemalowywałam.

Czyli szybko szybko i gotowy. A potem długo długo bo musi wyschnąć i jeszcze raz wyschnąć.

Kiedy go malowałam pierwszy raz, w pracowni świeciło piękne słońce, które wprawdzie bardzo przeszkadza w malowaniu, bo wtedy muszę jeździć ze sztalugą po pokoju uciekając od promieni padających przez okno na obraz (sztaluga jest na kółkach), ale daje fantastyczne efekty specjalne, kiedy promienie odbijają się od zgrubień farby olejnej. Kolory wtedy cudownie wibrują.

Ciotka Matylda na sztaludze lśni blaskiem:

Amedeo Modigliani obraz kobieta w kapeluszu Magdalena Walulik5

Głowa i kapelusz cioci Matyldy wibrują:

Amedeo Modigliani obraz kobieta w kapeluszu Magdalena Walulik4

Wibruje też długa szyja a la Amedeo Modigliani:

Amedeo Modigliani obraz kobieta w kapeluszu Magdalena Walulik3

Uwielbiam kłaść grube warstwy farby olejnej, ale zawsze się powstrzymuję, bo obraz malowany grubymi warstwami albo impastem bardzo długo schnie, co oczywiście wydłuża jego drogę do klienta…

Już na pierwszy rzut oka widać, że na pierwszym zdjęciu u góry obraz wydaje się nieciekawy i płaski, podczas gdy na tych na sztaludze widać światło i fakturę. Obraz olejny jest niewinny. Winę za to ponoszą zdjęcia – te na sztaludze robione były w słońcu, a to pierwsze w prawidłowym rozproszonym oświetleniu. Do tego kiepski ze mnie fotograf. Na dodatek, żeby prawidłowo sfotografować obraz muszę go wynieść na taras przy lekko pochmurnym niebie – bez względu na porę roku. W mieszkaniu nie umiem uzyskać dobrego światła.

Założyć buty bo mokro – założyć coś na siebie bo zimno – przynieść obraz, postawić lub położyć obraz, wynieść obraz, przynieść obraz z powrotem itd.

Zdjęcie nigdy nie odda uroku oryginalnego obrazu. Chyba żeby fotograf był genialny, ale gdzie takiego znaleźć?

Opublikowano Jeden komentarz

Obraz olejny inspirowany Amedeo Modigliani

Amedeo Modigliani_obraz olejny_na płótnie_kobieta siedząca w fotelu_autor Magdalena Walulik

Pierwszy obraz olejny inspirowany twórczością Amedeo Modiglianiego. Modigliani to jeden z moich ulubionych malarzy. Uwielbiam jego akty i portrety kobiet z długiiimi szyjami, magnetyzujące postacie o wydłużonych twarzach i pustych, odrealnionych oczach. Miałam coś napisać o moim obrazie i właśnie uświadomiłam sobie, że zapomniałam, z którego zdjęcia korzystałam. Teraz się przyglądam obrazom Modiglianiego … i na prawdę nie wiem.

W każdym razie mój obraz a la Modigliani, czyli kobieta siedząca w fotelu, wygląda tak:

obraz Amedeo Modigliani_obraz olejny_na płótnie_kobieta siedząca w fotelu_autor Magdalena Walulik
Portret a la Modigliani. Obraz olejny na płótnie, 30 x 40 cm

I teraz pytanie, z którego zdjęcia, tzn. obrazu Modiglianiego? Z tego?

Obraz Modigliani Amedeo portret kobiety w kapeluszu Jeanne Hebuterne

A może z tego?

Modigliani Amedeo obraz kobieta-z-rudymi-wlosami

Albo z tego?

Jeanne obraz olejny Amedeo Modigliani

Tu wchodzimy w kluczową kwestię szyi. Zdarza mi się, że jakieś zdjęcie (nie tylko Modiglianiego ale w ogóle) mi się podoba, ale jeśli chcę je namalować to obracam je w Photoshopie tak, żeby kobieta skręcała głowę (o ile ją skręca) w lewą stronę. Jakoś tak mam, że twarz nie może być skierowana w prawo, bo mi się wszystko miesza w głowie. Nigdy nie namalowałabym profilu skierowanego na prawą stronę obrazu (patrząc od mojej strony). Pewnie coś mam z półkulami mózgu?

W przypadku tego obrazu ten problem nie występuje, ale jeżeli przekręciłam zdjęcie, to już nie zidentyfikuję, którego dokładnie obrazu Modiglianiego użyłam. Przejrzałam album z jego portretami i aktami, przyjrzałam się dokładnie, a potem album odłożyłam na bok i naszkicowałam na płótnie moją wersję.

No i w sumie z obrazu Modiglianiego kamień na kamieniu nie został.

Opublikowano 2 komentarze

Obraz olejny ze zdjęcia – dziewczę w stroju ludowym

Dziś pokażę, jak maluję obraz olejny ze zdjęcia. Zdjęcie przedstawia tym razem śliczną dziewczynę w stroju ludowym, którą przyłapałam w internecie. Na strojach ludowych nie bardzo się znam, ale wszystkie mi się podobają, bo mają tyle kolorów, spódnic, korali, warkoczy, wstążek i różnych fidrygałków.

obrazy olejne ze zdjęcia Magdalena Walulik

Z malowaniem obrazu olejnego ze zdjęcia mam ten kłopot, że zdjęcie wydaje się być idealne. Dziewczyna jest młoda i piękna, kolory idealne, wszystko do siebie pasuje. Więc pytam samą siebie:

a co ja tu miałabym jeszcze dodać?

Przecież na zdjęciu jest wszystko co trzeba, można je ewentualnie tylko zepsuć.

I od razu mi się odechciewa, bo wiem, że tak pięknie nigdy nie namaluję. Nie ma co ścigać się z fotografią, przynajmniej w moim przypadku. A robienie dokładnej kopii zdjęcia zwyczajnie mnie nudzi.

Żeby temu zaradzić robię rzecz następującą. Usuwam kolory. Wtedy zdjęcie wygląda już lepiej. Mogę coś dodać od siebie. A panią kolorową usuwam z pola widzenia, daleko od sztalugi, żeby się nie sugerować.

obraz olejny ze zdjęcia Magdalena Walulik

Teraz tej pani wyraźnie czegoś brakuje… jest szara, kolorów jej brakuje… ale ja temu chętnie zaradzę!

Ale to jeszcze nie wszystko. Bo nie chcę malować realistycznie, tylko trochę tak, no …nie wiem, po swojemu…

Ale głupio zrobiłam, tzn. głupie zdjęcie wybrałam, bo tu aż się prosi żeby malować tak, jak jest.

Więc wracam do pani kolorowej i widzę, że ma piękną bluzkę w kolorze białym, ta bluzka mi się najbardzie podoba. Dobrze więc, zróbmy jej bluzkę w kolorze bieli i ultramaryny.

Ale ona ma też piękną czerwoną kamizelkę. A ponieważ ja mam zawsze kłopoty z czerwienią, więc dodaję fioletu, żeby się nie zaplątać w czerwień.

Bo u mnie, jak zresztą u wielu malarzy, jest tak, że zieleń plus czerwień na obrazie oznacza kłopoty. Jak się przyjrzę z dystansem na obrazy, z którymi miałam kłopoty (przemalowywanie, ciągłe przeróbki, ciągle coś się nie zgadza), to widzę że zawsze była tam ta diabelska para: zieleń i czerwień.

Mój profesor malarstwa, który uczył nas m.in. jak malować obrazy olejne ze zdjęcia, zawsze ostrzegał „tylko proszę uważać, żeby tam zieleń się nie wdała, bo to będzie koniec. I nie wszystko, co jest na zdjęciu pasuje do obrazu…”

To znaczy nie że koniec obrazu w ogóle, tylko jak żółte się dostanie w pobliże niebieskiego kiedy tego nie chcemy, to zielone trudno usunąć, to znaczy praca jest dodatkowa i często psuje się kolorystyka.

Ale ludzie, tyle malarzy maluje piękne zielenie i żyje! Zieleń to też kolor, dlaczego ma być wyklęty??

W każdym razie żeby uniknąć pułapki zielono-czerwonej, dodałam do czerwieni fioletu, a do zieleni tła niebieskości. I wyszło.

Obraz jest do wzięcia: Obraz olejny na płótnie – folklor polski – kobieta w stroju ludowym

obraz olejny ze zdjęcia Magdalena Walulik
Dziewczyna w stroju ludowym, olej na płótnie 30 x 40 cm
Opublikowano Jeden komentarz

Panna Dziewanna II – kopia obrazu Panna Dziewanna I

kopia obrazu olejnego z dedykacją

Zapomniałam napisać, że malując Pannę Dziewannę, która została zamówiona razem z dedykacją na 12 rocznicę ślubu, malowałam równocześnie po raz pierwszy w życiu kopię obrazu olejnego, a dokładnie kopię własnego obrazu olejnego, co jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem.

Bo było tak: obraz Panna Dziewanna został zarezerwowany w pewnej galerii, a równocześnie klient z Ameryki wyraził chęć zakupu tego obrazu (plus ta nieszczęsna dedykacja).

No to zaproponowałam mu kopię obrazu, na co się chętnie zgodził. Ustaliliśmy, że to będzie luźna kopia, nie dokładna, po prostu drugi obraz bardzo podobny do pierwszego.

Przystąpiłam do dzieła bardzo podekscytowana, czy ja w ogóle potrafię namalować kopię obrazu. To znaczy zakładam, że potrafię, ale z jakim rezultatem?

To jest oryginalny obraz, pierwsza Panna Dziewanna:

kopia obrazu olejnego na zamówienie Magdalena Walulik obraz olejny na płótnie_wymiary 30 x 40 cm
Panna Dziewanna nr 1

Postanowiłam ambitnie, że choć nie jest to wymagane, to jednak namaluję obraz identyczny, a nie tylko podobny, bo przecież zrobienie kopii obrazu to dla mnie mega wyzwanie.

Przecież to takie łatwe.

Podczas malowania szybko się zorientowałam, że nie da się namalować identycznej kopii obrazu olejnego, który był malowany warstwami i swobodnymi pociągnięciami pędzla.

I nawet nie ma co się starać, bo namalowanie dokładnej kopii trwałoby wieki. Trzeba by się zamienić w ojca Benedyktyna i z benedyktyńską cierpliwością naśladować każdą plamkę wielkości łepka od szpilki.

I tak podczas malowania uważnie przyglądałam się każdej plamie. Chodzi głównie o te plamy w tle, zastanawiałam się, jak ja to właściwie namalowałam?

No nie da się, bo na widok ogólny składają się poprzednie warstwy i to, co z nich prześwituje, i licho wie co ja tam dawałam.

Więc z ulgą postanowiłam odstąpić od ambitnego pomysłu malowania dokładnej kopii obrazu i poszłam na żywioł.

I tak oto na sztaludze pojawia się Panna Dziewanna nr 2, kopia obrazu oryginalnego, która oczywiście też jest oryginałem, bo jak ją inaczej nazwać.

To jest drugi, „mniej oryginalny” oryginał, albo jak kto woli kopia obrazu:

kopia obrazu olejnego na zamówienie
Panna Dziewanna nr 2

To że pierwsza Dziewanna ma liczko bardziej chłodne, niebieskie, a druga ciepłe, bardziej żółte, wynika głównie ze zdjęć, w rzeczywistości aż takich różnic w temperaturze twarzy i szyi nie ma.

Ale chyba druga panna Dziewanna jest ładniejsza od pierwszej. Jak myślicie?

Na wszelki wypadek wklejam poniżej oba obrazy obok siebie: po lewej oryginał, po prawej kopia.

Opublikowano 4 komentarze

Panna Dziewanna Olejna na 12 rocznicę ślubu

obraz na zamówienie z dedykacją Panna Dziewanna Magdalena Walulik

Zbliżała się 12 rocznica ślubu – ale nie mojego ślubu, tylko ślubu klienta. Zamyślił sobie dać żonie w prezencie obraz z dedykacją. Obrazu na zamówienie z dedykacją nigdy dotąd nie malowałam i byłam bardzo przejęta, nie byłam pewna, czy klient będzie zadowolony. Ale obrazy na zamówienie z dedykacją maluje mnóstwo malarzy, więc czemu mnie by się miało nie udać?

Dedykacja dość długa, a chciał ją mieć na dole obrazu. Próbowałam namalować ją pędzlem, ale wiadomo – pisać farbą olejną jest trudno, wszystkie małe pędzelki, które mam na stanie, są zbyt miękkie, na dodatek miejsce jest na krawędzi podobrazia, trudno oprzeć rękę. A poza tym… jak to będzie wyglądać?

Na szczęście klient szybko się sam zorientował, że taka dedykacja na obrazie definitywnie zepsuje sam obraz i zaproponował napis na boku blejtramu.

Obraz jest taki: Panna Dziewanna. Jak zwykle z długą szyją a la Modigliani, ale nie za bardzo długą. Taką w sam raz dla polskiej hożej dziewczyny w stroju ludowym.

obraz na zamówienie z dedykacją Magda Walulik
Panna Dziewanna, olej na płótnie, 30 x 40 cm

No i teraz ta dedykacja na obrazie. Pierwsze próby, które były na dolnej krawędzi obrazu, elegancko zamalowałam. Napis zrobiłam na boku. Ale i tak jest krzywawy, bo … no bo na boku też trudno się pisze, w powietrzu. Jedną ręką trzymam obraz, a drugą piszę w powietrzu. I na dodatek flamastrem, bo farbą nie dam rady. Flamaster zabezpieczyłam lakierem, więc się nie rozmaże.

Tak to wygląda teraz (mam nadzieję, że nie jest to nie fair wobec zamawiającego, że tu publikuję, bo żadnych danych osobowych tu nie ma, tylko napis po angielsku).

obraz olejny na zamówienie z dedykacją Panna Dziewanna Magdalena Walulik

W sumie – nie uwierzycie – dedykacja zajęła mi więcej czasu niż namalowanie całego obrazu. Próby wielkości liter, jakie czcionki, symulacja na komputerze, ręce się trzęsą, ja cała w strachu… A i tak wyszła nie najlepiej, choć w rzeczywistości jest ładniejsza niż na zdjęciu.

Tak czy siak, jak chce się malować obraz na zamówienie z dedykacją, to trzeba opracować jakiś własny patent, bo to była totalna improwizacja.

Macie na to jakiś patent (oprócz dołączanej karteczki czy napisu z tyłu)?

A tutaj: kopia Panny Dziewanny

Opublikowano Dodaj komentarz

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej

Ikona Matki Bożej Włodzimierska obraz olejny

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej wyszła mi bardzo kolorowa i jestem z niej w sumie zadowolona. Bo co ja właściwie malowałam przez ostatnie pół roku? Mało, głównie ikony Madonny w niewielkich rozmiarach. Tylko ta ikona Matki Bożej Włodzimierskiej jest duża. Przemalowałam stary obraz, który zalegał w pracowni od dwóch lat.

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej

Wtedy podpisywałam jeszcze obrazy pseudonimem „Tanabe”. Teraz już tego nie robię, bo podpis jest za długi na maleńkie obrazy. Podpisuję tylko MW., a pełne nazwisko daję z tyłu.

Po przemalowaniu wyszedł tak:

Ikona Matka Boża Włodzimierska olej na desce

Kiedy teraz na to patrzę, to widzę, że ten stary obraz nie był wcale zły, no ale moja mania kolorów dała o sobie znać i przemalowanie ikony Matki Bożej Włodzimierskiej na nowe wesołe kolory sprawiło mi prawdziwą frajdę.

A jeszcze większą frajdę sprawił mi fakt, że ta nowa Madonna szybko poleciała do nowego właściciela do Ameryki …

Matka Boża Włodzimierska to słynna ikona Andrieja Rublowa namalowana około 1408 roku, znajdująca się obecnie w Muzeum Włodzimierskim we Włodzimierzu w Rosji.

Ikona Rublowa to kopia czczonej na Rusi ikony Włodzimierskiej Matki Bożej, która znajdowała się w soborze w moskiewskim Kremlu. Ponieważ obraz ciągle podróżował, zamówiono u Rublowa wykonanie repliki, aby zastępowała w świątyni podróżujący obraz. Wierzono, że kopia zawiera w sobie część cudownej mocy oryginału, co było m.in. przyczyną rozpowszechniania się kultu ikony.

Jest to ikona typu Eleusa czyli miłująca (czuła, miłosierna, z rosyjska umilenie), na której Matka Boża pochyla głowę, aby przytulić policzek do policzka syna, który obejmuje ją jedną ręką (często niewidoczną) za szyję, a drugą trzyma w ręce matki. Kameralne porozumienie matki z synem. Jest to typ ikonograficzny zasadniczo różny od typu Hodegetria (Przewodniczka, wskazująca drogę), w którym nie ma jakiejkolwiek matczynej poufałości wobec syna. Matka Boża trzyma Dzieciątko na ręku wskazując modlącym się na Syna jako drogę do zbawienia. Są to dwa zupełnie różne typy ikonograficzne: jeden czule matczyny, drugi surowy i pouczający. Jaką matkę wolelibyście dla siebie? Bo ja miłującą i współczującą.

Ikona Matka Boża Włodzimierska Andrej Rublow

Opublikowano Jeden komentarz

Anioł Stróż, anioooł

Anioł Stróż bis (po obrazku: Anioł Stróż z dzieckiem na ręku). Moje malowanki trochę zamarły, bo przygotowuję się do wystawy w marcu i maluję większe obrazy, bo takie małe zginą w tłumie. Tym razem anioł jest trudniejszy, bo ma sześć skrzydeł, a nie dwa jak poprzedni (podobno archanioły mają sześć, nie dwa, zwykle maluje się dwa dla uproszczenia). No i ta promienna energetyka. Wybrałam go z wielu dostępnych w sieci, bo robi wrażenie. Rysunek jest z wydawnictwa DoverPublication. Powiększyłam do formatu A3 i (przekopiowałam) na płytę. Dość trudna okazała się mozaika, ponieważ jest kombinacją promieni, które chciałam zachować, mozaiki i na dodatek powinna być w miarę symetryczna, czyli to co po lewej stronie powinno być też po prawej (co dotyczy też skrzydeł). Nie trzymałam się tego sztywno, ale i tak było dużo pracy. O wiele za dużo jak na taki mały obrazek (30 x 40 cm). Pierwszą wersję mozaiki musiałam zamalować i rozpocząć od nowa,bo się pogubiłam. Na szczęście przy malowaniu akrylami nie ma z tym problemu, bo zaraz wysycha i można pracować dalej.

Anioł Stróż obrazek olejny

 

Anioł Stróż obrazek olejny

Anioł stróż_malarstwo_obrazy_religijne (Large)

Anioł Stróż obrazek olejny

 

 

Anioł stróż malarstwo religijne olej na płótnie

No i wyszło jak wyszło, czyli średnio na jeża. Trzeba by jeszcze wyrafinować kolory i poprawić conieco, ale się zmęczyłam i dostałam oczopląsu. Poprawię jutro.

Opublikowano Dodaj komentarz

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku to mój pierwszy aniołek z planowanej serii aniołków dla dzieci. Maluję na bardzo małym formacie, 17 x 22 cm. Już po rozpoczęciu malowania zorientowałam się, że wzięłam zbyt mały format. Trudno mi malować na takim maleństwie, nie jestem przyzwyczajona, twarzyczki są wielkości paznokcia u małego palca.

Ale, ja mawiała moja mama – „nauczysz się”. Maleńki pędzelek z trudem mieści się w szczelinach. Takie kolorowanki przeznaczone są generalnie do kredek ewentualnie flamastrów, a ja maluję olejem. Maleńkie pędzelki dźwigają farbę olejną z trudem, jest dla nich za ciężka. Są za to świetne do farb lekkich, akwareli i innych farb wodnych. Ale wtedy trzeba na papierze, a ja nie bardzo lubię. Ewentualnie do akrylu z dużą ilością wody (ale wtedy traci kolor). Jak się anioł uda, to namaluję na większym formacie inną wersję kolorystyczną. Narazie wybrałam samograj – turkus i żółcienie. Zajęło mi to dobrych kilka godzin.

Rysunek do kolorowania

Anioł Stróż z dzieckiem na rękuRysunek przyczepiony do podobrazia. Pod nim zwykła kalka. Po przeniesieniu rysunku na płytę można malować.

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku obrazek na chrzciny
Anioł Stróż z dzieckiem na ręku

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku jest gotowy. Niestety ani skan ani zdjęcie nie oddają prawidłowo kolorów, zwłaszcza błękitów, które tutaj nie mają domieszki zieleni tak jak w oryginale. Mówi się trudno.

Niektóre inne anioły dla dzieci są tutaj:

Anioł Opiekuńczy obraz olejny

Anioł Archaniel Gabriel obraz olejny

Opublikowano Dodaj komentarz

Portret Janusza Palikota – obraz olejny na płótnie

Portret Janusza Palikota obraz olejny Magdalena Walulik

Mój ulubiony obraz – portret Janusza Palikota – obraz olejny na płótnie – jest obrazem nieszczęśliwym. Nieszczęśliwym, bo choć mnie samej jako autorce bardzo się podoba (czego nie mogę powiedzieć o niektórych innych moich obrazach), to dotąd nie znalazł się na niego amator, choć obraz był nawet na wystawie zbiorowej „Zadośćuczynienie” w Zabrzu, gdzie mnie godnie reprezentował.

To chyba przez tego Palikota.

Kilka osób pytało mnie, skąd pomysł, żeby malować portret Janusza Palikota. Dlaczego Palikot, dlaczego Palikot i zebry itd. (bo obraz ma tytuł „Palikot i zebry” i w tle jest las i zebry).

Hm.. takie ładne zebry…

Po jakimś czasie zorientowałam się głupia, że ludzi interesuje głównie osoba polityka, nie sam obraz, i pewnie obraz podoba się osobom lubiącym Janusza Palikota, a nie podoba się osobom nie lubiącym Janusza Palikota, więc nie muszę popadać w czarną rozpacz, że jestem takim beztalenciem.

Pewien pan prowadzący Dom Kultury w małym mieście był nawet oburzony tym obrazem, który jego zdaniem promuje lewackie wartości i jest przykładem kompletnego upadku współczesnej sztuki.

Tego się nie spodziewałam.

Nie przekonał go mój argument, że przecież Janusz Palikot nie wymachuje na obrazie sztucznym penisem. Wprost przeciwnie – jest przedstawiony na tle lasu, który można by nawet nazwać romantycznym.

Chciałam namalować nie portret polityka, lecz portret Janusza Palikota – człowieka, portret Janusza Palikota – poety, chciałam namalować, że się tak wyrażę – Janusza Palikota z ludzką twarzą, mistycznego i lirycznego.

Portret Janusza Palikota powstał w roku 2011, kiedy mój mąż – astrolog – przepowiedział sukces polityczny powstającemu wówczas Ruchowi Palikota i (przyszłej) marszałkini Wandzie Nowickiej. Ruch mi się wtedy podobał, powiało nadzieją. Czuło się potrzebę czegoś nowego. Moją wyobraźnię najbardziej poruszył fakt, że Janusz Palikot to nie tylko polityk, ale przede wszystkim filozof i miłośnik poezji.

Kiedy jeszcze był w Platformie Obywatelskiej i wymachiwał silikonowym penisem, było to dla mnie jak powiew świeżego powietrza w zatęchłej krypcie. Mimo że generalnie takich zachowań nie popieram, to wtedy mnie to nieodparcie śmieszyło, bo w sejmie wszyscy są zawsze sztuczni i śmiertelnie poważni i nigdy nie mówią tego co naprawdę myślą.

A podobno ulubionym poetą pana Palikota jest Bolesław Leśmian. Więc wyszedł mi Janusz Palikot jako pan Błyszczyński z wiersza Leśmiana. No tak, w wierszu nie ma zebr, to prawda, ale … są magiczne lasy i ogrody, zmory i urojenia … więc dlaczego nie mogą być zebry? Zebry to w Polsce zwierzęta egzotyczne, nie tak swojskie jak koń czy krowa. Konia w paski nie uświadczysz na polskiej wsi. Palikot też był egzotyczny w polskim sejmie. Jakieś zjawisko nieznane, jak z innej planety.

A tutaj można kupić: portret olejny Janusza Palikota

Pan Błyszczyński” Leśmiana:

Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.

Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą –
Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią – nad pokrzywą – nad lebiodą.

W takiej chwili Bóg przelatał, pełen wspomnień wiekuistych,
Ścieżką podobłoczną – właśnie, że tułaczą –
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.

Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom –
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą…
„Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?…”

Cisza… Nikt nie odpowiada. Płyną chmury i godziny…
Wszelka dal w niebiosach – to dal zagrobowa.
Pan Błyszczyński w świat nagle z trwożnej wyszedł gęstwiny,
Szepnął: „Boże!” – i powiedział takie słowa:

„Był w zaświatach – sen i wicher i zaklętej burzy rozgruch!
Boże, snów spełnionych już mi dziś nie ujmuj !
Jam te drzewa powcielał! To – mój zamysł i odruch…
Moje dziwy… Moje rosy… Dreszcz i znój mój !

Przebacz smutkom i widziadłom, nie znającym rodowodu,
I opacznym kwiatom, com je snuł z niczego…
Moja wina! O, Boże, wejdź do mego ogrodu!
Do ogrodu!… Do – mojego!… Do – mojego!…

Wyznam Tobie całą zwiewność, całą gęstwę mojej wiary
W życie zagrobowe kwiatów i motyli.
Wejdź do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!…
I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!…”

Wszedł w gęstwinę, co szumiała poza życia drogowskazem.
Sami byli teraz. Oko w oko – sami.
Nic do siebie nie rzekli i ciemniejąc, szli razem
Alejami – alejami – alejami!

Ogród śnił się… Tu i ówdzie dąb prześniony zżółkł i powiądł.
Każdy krzew sam w sobie miał zaświata wygląd.
Sporo było w gałęziach – cisz zbłąkanych i sowiąt,
Lecz nie było ani świerszczy, ani szczygląt.

Uciekały się niebiosy pod najdalszych gwiazd obronę.
Miesiąc złotym rogiem chmurę mgliście pobódł.
Trzepotały się w piachu dusze zmarłych, spragnione
Nowych zgonów i pośmiertnych w mroku swobód.

Coś złociście wyspowego w daleczyźnie alej pełga –
Można taką wyspę brwi skinieniem spłoszyć…
Świetlikami za chwilę północ w zieleń się wełga,
Niepokojąc gmatwaninę leśnych poszyć.

Pan Błyszczyński sprawdzał ogród, czy dość czarom jego uległ –
I czy szum i poszum dość jest rzeczywisty –
I czy liszaj na dębie – jadowity brzydulek –
Dość się wgryza w złudną korę i w pień śnisty?…

Badał jeszcze, czy ptak-lilia dość skowrończo w przyszłość śpiewa,
I czy wąż-tulipan wiosny jest oznaką…
I spojrzeniem przymuszał przeciwiące się drzewa,
By do zwykłych podobniały jako-tako…

Drapieżniały zbyt cudacznie zdradnych kwiatów niebywałki,
A gałęziom ciążył złej wieczności nawał.
Pod stopami przechodniów piach niepewny i miałki
Tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał.

Szli, aż doszli tam, gdzie w mrzonce zagęstwionej i niczyjej
Cień dziewczyny jaśniał oczu w dal rozbłystką,
A jej usta i piersi i ramiona i sny jej
Były takie, żeby właśnie kochać wszystko…

Rzęsy miała dosyć złote, by rozwidnić blaskiem rzęs tych
Dno zmyślonych jezior, gdzie mży śmierć zmyślona –
Warkocz łatwo się płoszył, więc skrzydłami fal gęstych
Wciąż uciekał i powracał na ramiona.

Bóg w nią spojrzał, kiedy właśnie wynurzona z mgieł spowicia
Urojone oczy w modre nic rozwarła.
„Kto ją stworzył?” – zapytał. „Nikt, bo przyszła bez życia
I bez śmierci, więc nie żyła i nie zmarła…

Próżno szukam w jej warkoczu źdźbeł istnienia, snu okruszyn,
Próżno chcę ugłaskać pozłocisty kędzierz!
Tak mnie wzrusza ten niebyt, cudny niebyt dziewuszyn!…
Bądź miłościw niebytowi… Wiem, że będziesz…

Wyłoniłem z mroku ogród, oderwany od przyczyny,
Rozkwieciłem próżnię, namnożyłem ścieżek –
I już wszystko rozumiem, prócz tej jednej dziewczyny,
Prócz tej jednej, którą kocham!” Bóg nic nie rzekł.

„Znam usilność rzeczy sennych i znużenie rzeczy martwych.
Ogród mój chwilami wolałby – bezlistnieć…
Boże, nie skąp w obłokach błogosławieństw i kar Twych
Tym, co wiedzą, że ich nie ma – a chcą istnieć!

W Twych przestworach coś się stało… Mgła o cud się dopomina…
Z tamtej strony świata modlą się zawieje.
I w tych strasznych bezczasach taka nagła dziewczyna
Tak niebacznie poza życiem – cieleśnieje!

Zbliż się do niej, ciemny jarze! Zbliż się do niej, modra strugo !
Czemuż pies mój wyje na jej czar cichutki?
Może zimne jej usta są ostatnią posługą
Dla tych właśnie, którzy wierzą tylko w smutki.

Znam niedolę wniebowstąpień! Znam wskrzeszonych ust niedolę!
I płacz wśród zieleni… I zgon sierociński…
I to wszystko mnie boli!… Ja – sam siebie tak bolę!” –
Wołał w bezmiar i ku Bogu pan Błyszczyński.

Ale Boga już nie było… Pustka padła wzdłuż na kwiaty.
Widma drzew szeptały: „Zmiłuj się nad nami!” –
Błogosławiąc snom wszelkim, leciał w dalsze wszechświaty
Powietrzami, wstrząsanymi powietrzami.

Pewno widać było z nieba, że świat mija i przeminie,
I że snom przyświeca – woda na kamieniu…
Pan Błyszczyński zaszeptał w usta niemej dziewczynie
„Błędny cieniu., marny cieniu, cudny cieniu!

Zabłękitnij – odbłękitnij… I mów wszystko i nie domów!…
Czy tu jest ów wszechświat, gdzieś zgubiła siebie?
Może ci się należy wpośród innych ogromów
Inna zieleń – inna nicość – w innym niebie.

Nie zaczęłaś dotąd istnieć w żadnym półśnie, w żadnym grobie,
Dotąd stóp twych śladu nie stwierdziły kwiaty –
Podczas twego niebytu zakochałem się w tobie,
Naraziłem mroczne ciało na zaświaty!

Czy mam z tobą iść w głąb żalu, czy w tę inną głąb doliny,
Nim świat zginie śmiercią, niebem malowaną?…
I jak dążyć do ciebie – do niebyłej dziewczyny –
Ty – mgło moja, usta drogie, złota piano!…

Oto resztki mych przeznaczeń: noc niedobra i dzień sępny –
Oto – popłoch czarów, gdy je miłość zrani!
Od nicości do ust twych – ledwo jeden krok wstępny,
Od otchłani poprzez dreszcze – do otchłani!

Śni się liściom – nieskończoność. śni się wiosłom – dno i łódka.
Odtrącone zorze raz na zawsze bledną…
Czy śmierć w nic nas rozśmieje, czy nas z nowych łez utka –
Wszystko jedno, tchu ostatni, wszystko jedno!

Noc zabije nas nie mieczem, lecz jaśminem i konwalią –
I zaciszem mogił – i oddechem sadu!
Prędzej pochwyć treść nocy i ucałuj i spal ją,
Żeby po niej nie zostało ani śladu!

Wszystkim widmom chce się zginąć takim nagłym wielozgonem,
Żeby brak ich we śnie – był dla jawy ulgą.
A mój upiór śpi w jarze – na wybrzeżu zielonem,
Gdy go znajdziesz, pusty cieniu – zbudź i tul go!

Tam – wysoko i najwyżej – między niebem a nadrzewiem
Włóczy się srebrnawo – cisza i znikomość.
Tak o tobie nic nie wiem, tak cudownie nic nie wiem,
Że miłością jest ta moja – niewiadomość!”

Umilkł nagle pan Błyszczyński i popatrzył w dal niecałą,
Świateł i przeznaczeń było coraz więcej.
A on kochał ją w usta, kochał w stopy, w pierś białą –
I minęło różnych czasów sto tysięcy!

Ramionami ją ogarniał, a ustami doogarniał,
Oczom z gwiazd przyrzucał patrzącego złota,
Lecz cień w jego objęciach wciąż samotniał i marniał
I nie wiedział, że to – miłość i pieszczota.

Noc z roziskrzeń, wróżb i mgławic promienisty splotła batog,
Żeby nim biczować nie dość chętne groby,
A w księżycu się jarzył wykres cieśnin i zatok,
Gdzie nic nie ma, prócz oddali i żałoby.

Mrok zaskomlał w pustym dębie, zagwizdała nicość w klonie,
I rozbłysla w księżyc – śmierć i pajęczyna…
Pan Błyszczyński zrozumiał i załamał swe dłonie
I pomyślał: „W nic rozwieje się dziewczyna!” –

W nic rozwiała się dziewczyna i jej czar, poczęty w niebie,
I pierś, zakończona różową soczystką.
I rozpadło się ciało na żal straszny do siebie
I niewiedzę o tym żalu !… I to – wszystko…

Nie umarła, lecz umarło jej odbicie w jezior wodzie.
Już się kończył zaświat… Ustał cud dziewczyński…
O, wieczności, wieczności, i ty byłaś w ogrodzie!
I był blady, bardzo blady pan Błyszczyński.

A tu dla odmiany inny portret olejny: portret Jakuba Boehme

Opublikowano Dodaj komentarz

To nie jest zwykła dziewczyna. To Łowiczanka

Portret olejny kobiety w stroju ludowym Łowiczanka Magda Walulik

Siedzę w pracowni i maluję. Poniżej widzicie obraz postać kobiety którą nazwałam Łowiczanką. Obraz jest olejny. Już skończony.

Opanowała mnie mania przemalowywania starych obrazów, które od dawna zalegają w pracowni nikomu niepotrzebne, wciśnięte w kąt, bo nie mogę na nie patrzeć. Robię im lifting, botoks i ogólną rewitalizację, czyli przywracam do życia. Łowiczanka była prawie gotowa od dawna, ale coś mi się w niej nie podobało, więc jej nie pokazywałam. I proszę – po rewitalizacji i rehabilitacji jest jak nowa. Nawet zyskała tajemniczy uśmiech Mony Lisy. Nie jest to prawdziwa łowiczanka, bo nawet nie wiem jak prawdziwy strój łowicki wygląda i nigdy nie byłam w Łowiczu (czy widuje się tam takie łowiczanki?).

Tutaj: inny obraz z postacią kobiety w stroju ludowym.

Zresztą co to za różnica w sytuacji, gdy łowiczanka – Słowianka jest tak blisko rąk samego Boga podtrzymującego naszą pre-słowiańską Ziemię matkę. A poza tym wytłumaczcie mi, dlaczego łowiczanka pisze się z małej litery a Słowianka z dużej?

Łowiczanka, obraz postać kobiety w stroju ludowym, olej na płótnie wymiary 70 x 90 cm
Łowiczanka, obraz postac kobiety w stroju ludowym, olej, 70 x 90

A na sztaludze mam kilka obrazów, które maluję naprzemiennie. Dzięki temu kiedy maluję jeden – inne podsychają i w ten sposób powstaje taśma produkcyjna. Oto mój work in progress:

Łowiczanka, portret kobiety, obraz olej na płótnie wymiary 70 x 90 cm

Kwiaty to nowy obraz olejny, czeka na swoją kolej, jeszcze nie skończony.

łowiczanka, portret olejny kobiety w stroju ludowym do przeróbki

Dziś na sztaludze babka trochę grubsza do rewitalizacji. Sorry za kolory.

łowiczanka, portret olejny kobiety w stroju ludowym, tematyka ludowa

Ten obraz domagał się spa już od roku, ale tak go nie lubiłam, że chciałam wyrzucić na śmietnik. Oj tam, może przeżyje jak go trochę podrasuję.

Portret olejny kobiety i akt kobiecy czeka na swoją kolej

Kolejny obraz to postać kobiety trochę zaokrąglonej i jeszcze kilka innych obrazów czeka w kolejce na zmiany. Po prawej stronie widać nawet ręce wyciągnięte w błagalnym geście „błagam o zmiłowanie!”. Zmiłować się i przemalować?

Inny obraz z motywem ludowym: Panna Dziewanna