Tym razem obraz olejny kobieta w kapeluszu z serii obrazów olejnych inspirowanych obrazami Amedeo Modigliani, którą nazwałam roboczo „Ciotką Matyldą”, a to dlatego, że przypomina mi moją prawdziwą ciocię, która była u nas ze świąteczną wizytą w pierwszych dniach stycznia. Na pewno Amedeo Modigliani byłby z niej jako modela zadowolony.
Ciocia nie miała kapelusza, ale generalnie była podobna, no, trochę ją na obrazie podrasowałam…
Z tymi roboczymi tytułami do obrazów to jest tak, że one są robocze, bo czasem na początku nie wiem jak obraz nazwać, a potem już tak zostaje na amen (prowizorka zawsze przetrwa).
Dziś obraz olejny Ciocia Matylda a la Amedeo Modigliani wygląda tak:
I tu muszę się przyznać bez bicia, że obraz mi dał nieźle popalić. Najpierw go szybko namalowałam, ale potem przestał mi się podobać i dwa razy go przemalowywałam.
Czyli szybko szybko i gotowy. A potem długo długo bo musi wyschnąć i jeszcze raz wyschnąć.
Kiedy go malowałam pierwszy raz, w pracowni świeciło piękne słońce, które wprawdzie bardzo przeszkadza w malowaniu, bo wtedy muszę jeździć ze sztalugą po pokoju uciekając od promieni padających przez okno na obraz (sztaluga jest na kółkach), ale daje fantastyczne efekty specjalne, kiedy promienie odbijają się od zgrubień farby olejnej. Kolory wtedy cudownie wibrują.
Ciotka Matylda na sztaludze lśni blaskiem:
Głowa i kapelusz cioci Matyldy wibrują:
Wibruje też długa szyja a la Amedeo Modigliani:
Uwielbiam kłaść grube warstwy farby olejnej, ale zawsze się powstrzymuję, bo obraz malowany grubymi warstwami albo impastem bardzo długo schnie, co oczywiście wydłuża jego drogę do klienta…
Już na pierwszy rzut oka widać, że na pierwszym zdjęciu u góry obraz wydaje się nieciekawy i płaski, podczas gdy na tych na sztaludze widać światło i fakturę. Obraz olejny jest niewinny. Winę za to ponoszą zdjęcia – te na sztaludze robione były w słońcu, a to pierwsze w prawidłowym rozproszonym oświetleniu. Do tego kiepski ze mnie fotograf. Na dodatek, żeby prawidłowo sfotografować obraz muszę go wynieść na taras przy lekko pochmurnym niebie – bez względu na porę roku. W mieszkaniu nie umiem uzyskać dobrego światła.
Założyć buty bo mokro – założyć coś na siebie bo zimno – przynieść obraz, postawić lub położyć obraz, wynieść obraz, przynieść obraz z powrotem itd.
Zdjęcie nigdy nie odda uroku oryginalnego obrazu. Chyba żeby fotograf był genialny, ale gdzie takiego znaleźć?