Opublikowano Dodaj komentarz

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej

Ikona Matki Bożej Włodzimierska obraz olejny

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej wyszła mi bardzo kolorowa i jestem z niej w sumie zadowolona. Bo co ja właściwie malowałam przez ostatnie pół roku? Mało, głównie ikony Madonny w niewielkich rozmiarach. Tylko ta ikona Matki Bożej Włodzimierskiej jest duża. Przemalowałam stary obraz, który zalegał w pracowni od dwóch lat.

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej

Wtedy podpisywałam jeszcze obrazy pseudonimem „Tanabe”. Teraz już tego nie robię, bo podpis jest za długi na maleńkie obrazy. Podpisuję tylko MW., a pełne nazwisko daję z tyłu.

Po przemalowaniu wyszedł tak:

Ikona Matka Boża Włodzimierska olej na desce

Kiedy teraz na to patrzę, to widzę, że ten stary obraz nie był wcale zły, no ale moja mania kolorów dała o sobie znać i przemalowanie ikony Matki Bożej Włodzimierskiej na nowe wesołe kolory sprawiło mi prawdziwą frajdę.

A jeszcze większą frajdę sprawił mi fakt, że ta nowa Madonna szybko poleciała do nowego właściciela do Ameryki …

Matka Boża Włodzimierska to słynna ikona Andrieja Rublowa namalowana około 1408 roku, znajdująca się obecnie w Muzeum Włodzimierskim we Włodzimierzu w Rosji.

Ikona Rublowa to kopia czczonej na Rusi ikony Włodzimierskiej Matki Bożej, która znajdowała się w soborze w moskiewskim Kremlu. Ponieważ obraz ciągle podróżował, zamówiono u Rublowa wykonanie repliki, aby zastępowała w świątyni podróżujący obraz. Wierzono, że kopia zawiera w sobie część cudownej mocy oryginału, co było m.in. przyczyną rozpowszechniania się kultu ikony.

Jest to ikona typu Eleusa czyli miłująca (czuła, miłosierna, z rosyjska umilenie), na której Matka Boża pochyla głowę, aby przytulić policzek do policzka syna, który obejmuje ją jedną ręką (często niewidoczną) za szyję, a drugą trzyma w ręce matki. Kameralne porozumienie matki z synem. Jest to typ ikonograficzny zasadniczo różny od typu Hodegetria (Przewodniczka, wskazująca drogę), w którym nie ma jakiejkolwiek matczynej poufałości wobec syna. Matka Boża trzyma Dzieciątko na ręku wskazując modlącym się na Syna jako drogę do zbawienia. Są to dwa zupełnie różne typy ikonograficzne: jeden czule matczyny, drugi surowy i pouczający. Jaką matkę wolelibyście dla siebie? Bo ja miłującą i współczującą.

Ikona Matka Boża Włodzimierska Andrej Rublow

Opublikowano Jeden komentarz

Anioł Stróż, anioooł

Anioł Stróż bis (po obrazku: Anioł Stróż z dzieckiem na ręku). Moje malowanki trochę zamarły, bo przygotowuję się do wystawy w marcu i maluję większe obrazy, bo takie małe zginą w tłumie. Tym razem anioł jest trudniejszy, bo ma sześć skrzydeł, a nie dwa jak poprzedni (podobno archanioły mają sześć, nie dwa, zwykle maluje się dwa dla uproszczenia). No i ta promienna energetyka. Wybrałam go z wielu dostępnych w sieci, bo robi wrażenie. Rysunek jest z wydawnictwa DoverPublication. Powiększyłam do formatu A3 i (przekopiowałam) na płytę. Dość trudna okazała się mozaika, ponieważ jest kombinacją promieni, które chciałam zachować, mozaiki i na dodatek powinna być w miarę symetryczna, czyli to co po lewej stronie powinno być też po prawej (co dotyczy też skrzydeł). Nie trzymałam się tego sztywno, ale i tak było dużo pracy. O wiele za dużo jak na taki mały obrazek (30 x 40 cm). Pierwszą wersję mozaiki musiałam zamalować i rozpocząć od nowa,bo się pogubiłam. Na szczęście przy malowaniu akrylami nie ma z tym problemu, bo zaraz wysycha i można pracować dalej.

Anioł Stróż obrazek olejny

 

Anioł Stróż obrazek olejny

Anioł stróż_malarstwo_obrazy_religijne (Large)

Anioł Stróż obrazek olejny

 

 

Anioł stróż malarstwo religijne olej na płótnie

No i wyszło jak wyszło, czyli średnio na jeża. Trzeba by jeszcze wyrafinować kolory i poprawić conieco, ale się zmęczyłam i dostałam oczopląsu. Poprawię jutro.

Opublikowano Dodaj komentarz

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku to mój pierwszy aniołek z planowanej serii aniołków dla dzieci. Maluję na bardzo małym formacie, 17 x 22 cm. Już po rozpoczęciu malowania zorientowałam się, że wzięłam zbyt mały format. Trudno mi malować na takim maleństwie, nie jestem przyzwyczajona, twarzyczki są wielkości paznokcia u małego palca.

Ale, ja mawiała moja mama – „nauczysz się”. Maleńki pędzelek z trudem mieści się w szczelinach. Takie kolorowanki przeznaczone są generalnie do kredek ewentualnie flamastrów, a ja maluję olejem. Maleńkie pędzelki dźwigają farbę olejną z trudem, jest dla nich za ciężka. Są za to świetne do farb lekkich, akwareli i innych farb wodnych. Ale wtedy trzeba na papierze, a ja nie bardzo lubię. Ewentualnie do akrylu z dużą ilością wody (ale wtedy traci kolor). Jak się anioł uda, to namaluję na większym formacie inną wersję kolorystyczną. Narazie wybrałam samograj – turkus i żółcienie. Zajęło mi to dobrych kilka godzin.

Rysunek do kolorowania

Anioł Stróż z dzieckiem na rękuRysunek przyczepiony do podobrazia. Pod nim zwykła kalka. Po przeniesieniu rysunku na płytę można malować.

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku obrazek na chrzciny
Anioł Stróż z dzieckiem na ręku

Anioł Stróż z dzieckiem na ręku jest gotowy. Niestety ani skan ani zdjęcie nie oddają prawidłowo kolorów, zwłaszcza błękitów, które tutaj nie mają domieszki zieleni tak jak w oryginale. Mówi się trudno.

Niektóre inne anioły dla dzieci są tutaj:

Anioł Opiekuńczy obraz olejny

Anioł Archaniel Gabriel obraz olejny

Opublikowano Dodaj komentarz

Portret Janusza Palikota – obraz olejny na płótnie

Portret Janusza Palikota obraz olejny Magdalena Walulik

Mój ulubiony obraz – portret Janusza Palikota – obraz olejny na płótnie – jest obrazem nieszczęśliwym. Nieszczęśliwym, bo choć mnie samej jako autorce bardzo się podoba (czego nie mogę powiedzieć o niektórych innych moich obrazach), to dotąd nie znalazł się na niego amator, choć obraz był nawet na wystawie zbiorowej „Zadośćuczynienie” w Zabrzu, gdzie mnie godnie reprezentował.

To chyba przez tego Palikota.

Kilka osób pytało mnie, skąd pomysł, żeby malować portret Janusza Palikota. Dlaczego Palikot, dlaczego Palikot i zebry itd. (bo obraz ma tytuł „Palikot i zebry” i w tle jest las i zebry).

Hm.. takie ładne zebry…

Po jakimś czasie zorientowałam się głupia, że ludzi interesuje głównie osoba polityka, nie sam obraz, i pewnie obraz podoba się osobom lubiącym Janusza Palikota, a nie podoba się osobom nie lubiącym Janusza Palikota, więc nie muszę popadać w czarną rozpacz, że jestem takim beztalenciem.

Pewien pan prowadzący Dom Kultury w małym mieście był nawet oburzony tym obrazem, który jego zdaniem promuje lewackie wartości i jest przykładem kompletnego upadku współczesnej sztuki.

Tego się nie spodziewałam.

Nie przekonał go mój argument, że przecież Janusz Palikot nie wymachuje na obrazie sztucznym penisem. Wprost przeciwnie – jest przedstawiony na tle lasu, który można by nawet nazwać romantycznym.

Chciałam namalować nie portret polityka, lecz portret Janusza Palikota – człowieka, portret Janusza Palikota – poety, chciałam namalować, że się tak wyrażę – Janusza Palikota z ludzką twarzą, mistycznego i lirycznego.

Portret Janusza Palikota powstał w roku 2011, kiedy mój mąż – astrolog – przepowiedział sukces polityczny powstającemu wówczas Ruchowi Palikota i (przyszłej) marszałkini Wandzie Nowickiej. Ruch mi się wtedy podobał, powiało nadzieją. Czuło się potrzebę czegoś nowego. Moją wyobraźnię najbardziej poruszył fakt, że Janusz Palikot to nie tylko polityk, ale przede wszystkim filozof i miłośnik poezji.

Kiedy jeszcze był w Platformie Obywatelskiej i wymachiwał silikonowym penisem, było to dla mnie jak powiew świeżego powietrza w zatęchłej krypcie. Mimo że generalnie takich zachowań nie popieram, to wtedy mnie to nieodparcie śmieszyło, bo w sejmie wszyscy są zawsze sztuczni i śmiertelnie poważni i nigdy nie mówią tego co naprawdę myślą.

A podobno ulubionym poetą pana Palikota jest Bolesław Leśmian. Więc wyszedł mi Janusz Palikot jako pan Błyszczyński z wiersza Leśmiana. No tak, w wierszu nie ma zebr, to prawda, ale … są magiczne lasy i ogrody, zmory i urojenia … więc dlaczego nie mogą być zebry? Zebry to w Polsce zwierzęta egzotyczne, nie tak swojskie jak koń czy krowa. Konia w paski nie uświadczysz na polskiej wsi. Palikot też był egzotyczny w polskim sejmie. Jakieś zjawisko nieznane, jak z innej planety.

A tutaj można kupić: portret olejny Janusza Palikota

Pan Błyszczyński” Leśmiana:

Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.

Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą –
Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią – nad pokrzywą – nad lebiodą.

W takiej chwili Bóg przelatał, pełen wspomnień wiekuistych,
Ścieżką podobłoczną – właśnie, że tułaczą –
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.

Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom –
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą…
„Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?…”

Cisza… Nikt nie odpowiada. Płyną chmury i godziny…
Wszelka dal w niebiosach – to dal zagrobowa.
Pan Błyszczyński w świat nagle z trwożnej wyszedł gęstwiny,
Szepnął: „Boże!” – i powiedział takie słowa:

„Był w zaświatach – sen i wicher i zaklętej burzy rozgruch!
Boże, snów spełnionych już mi dziś nie ujmuj !
Jam te drzewa powcielał! To – mój zamysł i odruch…
Moje dziwy… Moje rosy… Dreszcz i znój mój !

Przebacz smutkom i widziadłom, nie znającym rodowodu,
I opacznym kwiatom, com je snuł z niczego…
Moja wina! O, Boże, wejdź do mego ogrodu!
Do ogrodu!… Do – mojego!… Do – mojego!…

Wyznam Tobie całą zwiewność, całą gęstwę mojej wiary
W życie zagrobowe kwiatów i motyli.
Wejdź do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!…
I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!…”

Wszedł w gęstwinę, co szumiała poza życia drogowskazem.
Sami byli teraz. Oko w oko – sami.
Nic do siebie nie rzekli i ciemniejąc, szli razem
Alejami – alejami – alejami!

Ogród śnił się… Tu i ówdzie dąb prześniony zżółkł i powiądł.
Każdy krzew sam w sobie miał zaświata wygląd.
Sporo było w gałęziach – cisz zbłąkanych i sowiąt,
Lecz nie było ani świerszczy, ani szczygląt.

Uciekały się niebiosy pod najdalszych gwiazd obronę.
Miesiąc złotym rogiem chmurę mgliście pobódł.
Trzepotały się w piachu dusze zmarłych, spragnione
Nowych zgonów i pośmiertnych w mroku swobód.

Coś złociście wyspowego w daleczyźnie alej pełga –
Można taką wyspę brwi skinieniem spłoszyć…
Świetlikami za chwilę północ w zieleń się wełga,
Niepokojąc gmatwaninę leśnych poszyć.

Pan Błyszczyński sprawdzał ogród, czy dość czarom jego uległ –
I czy szum i poszum dość jest rzeczywisty –
I czy liszaj na dębie – jadowity brzydulek –
Dość się wgryza w złudną korę i w pień śnisty?…

Badał jeszcze, czy ptak-lilia dość skowrończo w przyszłość śpiewa,
I czy wąż-tulipan wiosny jest oznaką…
I spojrzeniem przymuszał przeciwiące się drzewa,
By do zwykłych podobniały jako-tako…

Drapieżniały zbyt cudacznie zdradnych kwiatów niebywałki,
A gałęziom ciążył złej wieczności nawał.
Pod stopami przechodniów piach niepewny i miałki
Tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał.

Szli, aż doszli tam, gdzie w mrzonce zagęstwionej i niczyjej
Cień dziewczyny jaśniał oczu w dal rozbłystką,
A jej usta i piersi i ramiona i sny jej
Były takie, żeby właśnie kochać wszystko…

Rzęsy miała dosyć złote, by rozwidnić blaskiem rzęs tych
Dno zmyślonych jezior, gdzie mży śmierć zmyślona –
Warkocz łatwo się płoszył, więc skrzydłami fal gęstych
Wciąż uciekał i powracał na ramiona.

Bóg w nią spojrzał, kiedy właśnie wynurzona z mgieł spowicia
Urojone oczy w modre nic rozwarła.
„Kto ją stworzył?” – zapytał. „Nikt, bo przyszła bez życia
I bez śmierci, więc nie żyła i nie zmarła…

Próżno szukam w jej warkoczu źdźbeł istnienia, snu okruszyn,
Próżno chcę ugłaskać pozłocisty kędzierz!
Tak mnie wzrusza ten niebyt, cudny niebyt dziewuszyn!…
Bądź miłościw niebytowi… Wiem, że będziesz…

Wyłoniłem z mroku ogród, oderwany od przyczyny,
Rozkwieciłem próżnię, namnożyłem ścieżek –
I już wszystko rozumiem, prócz tej jednej dziewczyny,
Prócz tej jednej, którą kocham!” Bóg nic nie rzekł.

„Znam usilność rzeczy sennych i znużenie rzeczy martwych.
Ogród mój chwilami wolałby – bezlistnieć…
Boże, nie skąp w obłokach błogosławieństw i kar Twych
Tym, co wiedzą, że ich nie ma – a chcą istnieć!

W Twych przestworach coś się stało… Mgła o cud się dopomina…
Z tamtej strony świata modlą się zawieje.
I w tych strasznych bezczasach taka nagła dziewczyna
Tak niebacznie poza życiem – cieleśnieje!

Zbliż się do niej, ciemny jarze! Zbliż się do niej, modra strugo !
Czemuż pies mój wyje na jej czar cichutki?
Może zimne jej usta są ostatnią posługą
Dla tych właśnie, którzy wierzą tylko w smutki.

Znam niedolę wniebowstąpień! Znam wskrzeszonych ust niedolę!
I płacz wśród zieleni… I zgon sierociński…
I to wszystko mnie boli!… Ja – sam siebie tak bolę!” –
Wołał w bezmiar i ku Bogu pan Błyszczyński.

Ale Boga już nie było… Pustka padła wzdłuż na kwiaty.
Widma drzew szeptały: „Zmiłuj się nad nami!” –
Błogosławiąc snom wszelkim, leciał w dalsze wszechświaty
Powietrzami, wstrząsanymi powietrzami.

Pewno widać było z nieba, że świat mija i przeminie,
I że snom przyświeca – woda na kamieniu…
Pan Błyszczyński zaszeptał w usta niemej dziewczynie
„Błędny cieniu., marny cieniu, cudny cieniu!

Zabłękitnij – odbłękitnij… I mów wszystko i nie domów!…
Czy tu jest ów wszechświat, gdzieś zgubiła siebie?
Może ci się należy wpośród innych ogromów
Inna zieleń – inna nicość – w innym niebie.

Nie zaczęłaś dotąd istnieć w żadnym półśnie, w żadnym grobie,
Dotąd stóp twych śladu nie stwierdziły kwiaty –
Podczas twego niebytu zakochałem się w tobie,
Naraziłem mroczne ciało na zaświaty!

Czy mam z tobą iść w głąb żalu, czy w tę inną głąb doliny,
Nim świat zginie śmiercią, niebem malowaną?…
I jak dążyć do ciebie – do niebyłej dziewczyny –
Ty – mgło moja, usta drogie, złota piano!…

Oto resztki mych przeznaczeń: noc niedobra i dzień sępny –
Oto – popłoch czarów, gdy je miłość zrani!
Od nicości do ust twych – ledwo jeden krok wstępny,
Od otchłani poprzez dreszcze – do otchłani!

Śni się liściom – nieskończoność. śni się wiosłom – dno i łódka.
Odtrącone zorze raz na zawsze bledną…
Czy śmierć w nic nas rozśmieje, czy nas z nowych łez utka –
Wszystko jedno, tchu ostatni, wszystko jedno!

Noc zabije nas nie mieczem, lecz jaśminem i konwalią –
I zaciszem mogił – i oddechem sadu!
Prędzej pochwyć treść nocy i ucałuj i spal ją,
Żeby po niej nie zostało ani śladu!

Wszystkim widmom chce się zginąć takim nagłym wielozgonem,
Żeby brak ich we śnie – był dla jawy ulgą.
A mój upiór śpi w jarze – na wybrzeżu zielonem,
Gdy go znajdziesz, pusty cieniu – zbudź i tul go!

Tam – wysoko i najwyżej – między niebem a nadrzewiem
Włóczy się srebrnawo – cisza i znikomość.
Tak o tobie nic nie wiem, tak cudownie nic nie wiem,
Że miłością jest ta moja – niewiadomość!”

Umilkł nagle pan Błyszczyński i popatrzył w dal niecałą,
Świateł i przeznaczeń było coraz więcej.
A on kochał ją w usta, kochał w stopy, w pierś białą –
I minęło różnych czasów sto tysięcy!

Ramionami ją ogarniał, a ustami doogarniał,
Oczom z gwiazd przyrzucał patrzącego złota,
Lecz cień w jego objęciach wciąż samotniał i marniał
I nie wiedział, że to – miłość i pieszczota.

Noc z roziskrzeń, wróżb i mgławic promienisty splotła batog,
Żeby nim biczować nie dość chętne groby,
A w księżycu się jarzył wykres cieśnin i zatok,
Gdzie nic nie ma, prócz oddali i żałoby.

Mrok zaskomlał w pustym dębie, zagwizdała nicość w klonie,
I rozbłysla w księżyc – śmierć i pajęczyna…
Pan Błyszczyński zrozumiał i załamał swe dłonie
I pomyślał: „W nic rozwieje się dziewczyna!” –

W nic rozwiała się dziewczyna i jej czar, poczęty w niebie,
I pierś, zakończona różową soczystką.
I rozpadło się ciało na żal straszny do siebie
I niewiedzę o tym żalu !… I to – wszystko…

Nie umarła, lecz umarło jej odbicie w jezior wodzie.
Już się kończył zaświat… Ustał cud dziewczyński…
O, wieczności, wieczności, i ty byłaś w ogrodzie!
I był blady, bardzo blady pan Błyszczyński.

A tu dla odmiany inny portret olejny: portret Jakuba Boehme

Opublikowano Dodaj komentarz

To nie jest zwykła dziewczyna. To Łowiczanka

Portret olejny kobiety w stroju ludowym Łowiczanka Magda Walulik

Siedzę w pracowni i maluję. Poniżej widzicie obraz postać kobiety którą nazwałam Łowiczanką. Obraz jest olejny. Już skończony.

Opanowała mnie mania przemalowywania starych obrazów, które od dawna zalegają w pracowni nikomu niepotrzebne, wciśnięte w kąt, bo nie mogę na nie patrzeć. Robię im lifting, botoks i ogólną rewitalizację, czyli przywracam do życia. Łowiczanka była prawie gotowa od dawna, ale coś mi się w niej nie podobało, więc jej nie pokazywałam. I proszę – po rewitalizacji i rehabilitacji jest jak nowa. Nawet zyskała tajemniczy uśmiech Mony Lisy. Nie jest to prawdziwa łowiczanka, bo nawet nie wiem jak prawdziwy strój łowicki wygląda i nigdy nie byłam w Łowiczu (czy widuje się tam takie łowiczanki?).

Tutaj: inny obraz z postacią kobiety w stroju ludowym.

Zresztą co to za różnica w sytuacji, gdy łowiczanka – Słowianka jest tak blisko rąk samego Boga podtrzymującego naszą pre-słowiańską Ziemię matkę. A poza tym wytłumaczcie mi, dlaczego łowiczanka pisze się z małej litery a Słowianka z dużej?

Łowiczanka, obraz postać kobiety w stroju ludowym, olej na płótnie wymiary 70 x 90 cm
Łowiczanka, obraz postac kobiety w stroju ludowym, olej, 70 x 90

A na sztaludze mam kilka obrazów, które maluję naprzemiennie. Dzięki temu kiedy maluję jeden – inne podsychają i w ten sposób powstaje taśma produkcyjna. Oto mój work in progress:

Łowiczanka, portret kobiety, obraz olej na płótnie wymiary 70 x 90 cm

Kwiaty to nowy obraz olejny, czeka na swoją kolej, jeszcze nie skończony.

łowiczanka, portret olejny kobiety w stroju ludowym do przeróbki

Dziś na sztaludze babka trochę grubsza do rewitalizacji. Sorry za kolory.

łowiczanka, portret olejny kobiety w stroju ludowym, tematyka ludowa

Ten obraz domagał się spa już od roku, ale tak go nie lubiłam, że chciałam wyrzucić na śmietnik. Oj tam, może przeżyje jak go trochę podrasuję.

Portret olejny kobiety i akt kobiecy czeka na swoją kolej

Kolejny obraz to postać kobiety trochę zaokrąglonej i jeszcze kilka innych obrazów czeka w kolejce na zmiany. Po prawej stronie widać nawet ręce wyciągnięte w błagalnym geście „błagam o zmiłowanie!”. Zmiłować się i przemalować?

Inny obraz z motywem ludowym: Panna Dziewanna

Opublikowano Jeden komentarz

Portret olejny ze zdjęcia – szewczyk Jakub Boehme

Dziś portret olejny ze zdjęcia, a modelem jest sam Jakub Böhme, szewc ze Zgorzelca, niemiecki mistyk i gnostyk żyjący na przełomie XVI i XVII wieku.

Mój dobry mąż tłumaczy dzieła Boehmego na polski i stąd szewczyk Jakubek jest w naszym domu częstym (choć wirtualnym) gościem.

Ten portret to w zasadzie tylko kolorowanka starej ryciny, portret olejny ze zdjęcia z internetu namalowany na płycie hdf. Ta stara rycina z portretem Boehmego jest często reprodukowana w publikacjach na jego temat. Ale brak jej koloru, więc jej pomóżmy…

Dziś portret olejny ze zdjęcia, Jakub Böhme
Portret Jakuba Boehmego, oryginalna rycina, autora nie znam

A tu poniżej portret w wizji artystki, czyli mojej:

portret olejny ze zdjęcia Jakub Boehme

Jak zwykle (moje) zdjęcie zafałszowuje kolory: tutaj czyste błękitne tło zamieniło się na lekki turkus, mimo że ustawiłam w aparacie balans bieli. Więc zrobiło się za ciepło (mam na myśli ciepłe kolory).

W zasadzie nie ma się czym chwalić, bo widzę że jedno oko mu trochę leci i jest nie halo, ale tak to jest, jak malujący człowiek wpatruje się w zdjęcie zamiast patrzeć na to, co maluje i czy dobrze maluje. Poprawię.

Tutaj: inny portret olejny ze zdjęcia